Aktualizacja 2022
Aktualny odnośnik do filmów: https://collections.ushmm.org/search/catalog/irn1004217
Trzy lata temu pisałem tutaj o moim niezwykłym odkryciu. Jak wtedy wspominałem, urodziłem się i wychowałem w Niebylcu, małym „miasteczku” położonym 28 km na południe od Rzeszowa.
Niebylec miał przed wojną sporą społeczność żydowską. Najstarsze wzmianki o Żydach w Niebylcu pochodzą z XVIII w. Prawdopodobnie na ten sam okres można datować cmentarz. Pod koniec XIX w. powstała murowana synagoga. Podczas wojny większość żydowskich mieszkańców zginęła w Bełżcu lub została przewieziona do getta w Rzeszowie.
W 2010 roku na stronie United States Holocaust Memorial Museum znalazłem film zarejestrowany w Niebylcu latem 1932 roku. Było to dla mnie coś absolutnie unikatowego. Kilka dni temu odkryłem, że na stronie USHMM pojawiły się dwa kolejne filmy, dokumentujące wizytę rodziny Ungerów w Niebylcu. Jest to niesamowicie wartościowe znalezisko zważywszy na fakt, że w ówczesnych czasach kamera była dobrem luksusowym i tylko nieliczne tak małe miasteczka zostały udokumentowane.
Obrazy te sprawiają, że przenosimy się w czasie. Filmy pokazują życie ówczesnej społeczności żydowskiej w Niebylcu, która niestety zniknęła bezpowrotnie. Na filmach uwiecznione zostały między innymi twarze dzieci, które miały przed sobą zaledwie kilka lat beztroskiego życia.
Dwa nowo odkryte filmy pokazują wizytę amerykańskiej rodziny Ungerów w Niebylcu.
Pierwszy obraz został zarejestrowany latem 1932 roku i dostępny jest pod adresem: http://resources.ushmm.org/film/display/detail.php?file_num=5106
Morris Unger, jego żona Ethel i 15 letni syn Robert, który nagrywa film, przyjeżdżają odwiedzić rodzinę w Niebylcu (Niblitz lub Neblisch w Jidysz/Yiddish). Celem wizyty było spotkanie Morrisa z ojcem Kalmanem Ungerem, który to wysłał go wraz sześcioma córkami do Stanów Zjednoczonych w poszukiwaniu lepszego życia. Syn osiągnął sukces w USA w zakresie handlu mrożonkami, dzięki czemu mógł pomóc postawić ojcu jeden z nielicznych murowanych domów w Niebylcu (największy).
Morris przeczuwał, że nadchodzą złe czasy i chciał zabrać ze sobą ojca do USA niestety ten nie uległ i został w Polsce. Cała licząca około 300 osób niebylecka społeczność żydowska została wymordowana w Bełżcu oraz pobliskich lasach.
Filmy te znalazły się w zasobach United States Holocaust Memorial Museum w 2008 roku, dzięki uprzejmości Rusty Unger, córki Sy Unger i prawnuczki Kalmana Ungera.
Drugi film znajduje się pod adresem: http://resources.ushmm.org/film/display/detail.php?file_num=5108
Filmy ukazują nam biedną galicyjską miejscowość, której część mieszkańców zajmowała się wówczas handlem. Nieliczne relacje Żydów, którzy przeżyli, to potwierdzają.
Na stronie : http://kehilalinks.jewishgen.org/Kolbuszowa/Niebylec/Niebylec1.html znajdujemy krótki zapis życia w Niebylcu napisany przeż Lisę Rosenfeld, na podstawie wspomnień Yaakov Yutcha Schaffera:
Growing Up in Niebylec
The whole town of Niebylec was so small you could blink your eyes and you would be through it like that. The streets didnt have any names. The house we lived in was wooden and had only one story- and just a few rooms. There was no running water and no electricity. In the winter when it was cold we had to put paper in our shoes to keep our feet warm, I dont even remember having socks. But it was not a bad thing, the whole town was like one family. Everyone knew each other, there were just a few family names in the whole town. Schaffer, Salzman, Feit, Steinmetz. There was a Bakery run by the Wallach family, the butcher was Feit, the Dry Goods store was run by Bloom, Shmuel Zev Steinmetz had a small candy store. The Hardware store was run by the Uhr family. My father, Wolf Schaffer, was in the egg business. The farmers came to the market every Monday, and he would buy eggs from them. He then packed them and sent them to Feit in Stryzow, from there he exported them. My father was also the Gabbai of the town. He had a Mikva built in Niebylec, it was a separate building from the shul. I left when I was about 16 years old, but went back to visit in 1939.
W skrócie, na ile mój angielski pozwoli : Niebylec był bardzo małym miasteczkiem, w którym ulice nie nosiły nawet nazw. Domy były drewniane i małe. Nie mieliśmy bieżącej wody ani elektryczności. Podczas mroźnych zim aby ogrzać swoje stopy wypychaliśmy buty papierem, nie pamiętam abyśmy mieli skarpety. To wszystko nie przeszkadzało nam w byciu szczęśliwymi – czuliśmy się jak jedna wielka rodzina. Wszyscy znali się wzajemnie, w miasteczku występowało dosłownie klika nazwisk, takich jak: Schaffer, Salzman, Feit, Steinmetz. W miasteczku była piekarnia, którą prowadziła rodzina „Wallach” (Wałachów), rzeźnik Feit, sklep z towarami suchymi (sypkimi, tekstyliami?), prowadzony przez rodzinę Bloomów. Niejaki Shmuel Zev Steinmetz miał małą cukierenkę. Sklep z artykułami gospodarstwa domowego był własnością rodziny Uhr. Mój tato Wolf Schaffer zajmował się sprzedażą jajek. Skupował od rolników jajka w każdy poniedziałek. Następnie pakował je i wysyłał do pobliskiego Strzyżowa. Mój tato pełnił też rolę „Gabbai miasteczka” (w jidisz Szames) SZAMASZ /o ile dobrze rozumiem posługujący Rabinowi/. Miał własną mykwę oddzielny budynek od świątyni. Wyprowadziłam się kiedy miałam 16 lat ale wróciłam w odwiedziny w 1939 roku.
Z innych wspomnień, między innymi Scheindle Welisch oraz Shimona Feldmana, wyłania się obraz bardzo ubogiego, mocno religijnego miasteczka, gdzie mieszkało mniej więcej 50 % Polaków oraz 50% Żydów. Miasteczko było „jakby ulepione z błota” a przejeżdżający raz na jakiś czas samochód budził wielkie zainteresowanie.
Naprawdę polecam obejrzenie tych trzech krótkich filmów zwłaszcza wszystkim tym, którzy znają Niebylec i jego okolice.
Dodaj komentarz